10. marca w szkole obchodziliśmy jako Dzień Chłopaka.
Był to rodzaj rekompensaty za to, że dwa dni wcześniej dziewczyny dostawały od chłopców (czasami tak było!) drobne upominki. Do dziś pamiętam, jak trudno przychodziło
chłopakom obdarowywanie dziewczyn, a dziewczynom - przyjmowanie od chłopców.
Po latach widzę, że to część naszego wychowania. Poważna blokada w dorosłym życiu, a mająca zakorzenienie w bardzo starych schematach. Chłopcy rosną, ale nie stają się
mężczyznami. W dorosłości nadal są chłopcami. Dziewczynki rosną, ale pozostają dziewczynkami. Ukształtowani na bazie pewnych konstruktów, mężczyźni nie potrafią obdarowywać,
dawać, kobiety zaś nie umieją przyjmować. Nawet jeśli taka wymiana energetyczna zachodzi, to zwykle jest okupiona brakiem czystych intencji.
A tymczasem to w męskiej energii leży wznoszenie (!) i dawanie. Na tej podstawie właśnie energia żeńska tworzy nową jakość, bo wzbogaconą (!) kreacją. Zachwianie naturalnego
przepływu prowadzi do destrukcji. To stąd biorą się nałogi i cały szereg przypadłości psychosomatycznych. Nie chcę tu winą oblać mężczyzn. To my, kobiety, nie pozwalamy
mężczyznom na wypełnianie się w męskości, bo jesteśmy uczone, że mamy być... mężczyznami!
Mamy osiągać stanowiska, mamy prowadzić biznesy, a w związkach z mężczyznami mamy zapewniać to, co leży w męskości właśnie, podczas gdy w naturze kobiecej leżą kompetencje
miękkie, a terminu używam tu w przenośni. To, co kobiece, jest delikatne, subtelne, przepełnione ciepłem i lekkością, kreatywne, opływowe, niekonkretne i bezgraniczne. Przez
to raz chcemy tego, i czegoś innego, ale jednocześnie.
Męska energia to konkrety, mocno zarysowane i sztywne, ale ograniczone.
Przykład? Męskie Jest tworzenie projektów, kobiece jest know how. W połączeniu powstają plany.
Męskie jest stawianie konstrukcji. Ścian, stropów i dachów. Kobiece jest wypełnianie tych przestrzeni kolorami, zapachami, dźwiękami.
Męskie dostarczanie paliwa uzupełnia żeńskie korzystanie z paliwa i zamiana go w ciepło.
Męskie jest zapewnianie bezpieczeństwa. Nie sianie grozy i postrachu! To również burzenie starych konstrukcji, ale to kobieca jest intuicja - wyczucie, które konstrukcje
należy zburzyć, by w ich miejsce zbudować nowe. Czasami podburzanie prowadzi do destrukcji konstrukcji potrzebnych, bo wywołuje działania impulsywne, bardzo wyczerpujące
energię obu aspektów. Na bazie bezpieczeństwa zaś - fizycznego, materialnego, psychicznego - można budować zaufanie i realizować marzenia.
Uzupełniamy się. Nie ma lepszych czy gorszych. Nie ma panów i sług. Choć coś chce, by istniały podziały, naszą naturą jest współdziałanie, uzupełnianie się wszystkich
elementów, przenikanie się ich. W miłości.
Wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o płeć, bo w każdym z nas jest i żeńska, i męska energia.
A Dzień Mężczyzn?
"Dzień Mężczyzn – tradycja obchodzenia tego święta na świecie została zapoczątkowana 19 listopada 1999 roku w Trynidadzie i Tobago przy
wsparciu Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz całej grupy ludzi w Stanach Zjednoczonych, Europie, Afryce, Azji i na Karaibach.
W Polsce nie istnieje tradycja obchodzenia tego święta. Nie jest i nigdy nie było ono obchodzone. Niektóre media próbują jednak je wprowadzić
(z miernym skutkiem jak na razie) proponując datę 10 marca[2][3]. W tym dniu w polskim Kościele katolickim obchodzone jest wspomnienie 40
Świętych Męczenników z Sebasty (oficjalnie do 1969 roku)[4]. Prawdopodobnie lokalnie dzień ten świętowany był już przed 2000 rokiem w miejsce
zniesionego wspomnienia męczenników[5].
Międzynarodowy Dzień Mężczyzn (ang. International Men’s Day – IMD) na świecie obchodzony jest oficjalnie 19 listopada przez państwa, które
przyjęły zaproszenie Trynidadu i Tobago do obchodów IMD..."
z "Wikipedii"
Doświadczam dysonansu. Czy hołdowanie męczeństwu nie ma, przypadkiem, obcego podłoża?